Kiedy skończyłam 19 lat pierszy raz zmieniłam kolor włosów. Miał być ciemniejszy brąz niż ten mysi, który miałam na głowie. Wyszedł czarny. Jakby tragedii było mało wyszedł czarny, ale nie na całej głowie. Gdzieniegdzie przebłyskiwał jakiś tam brąz sprawiając, że moje włosy, a dlugość ich była do połowy pleców, wyglądają koszmarnie. Oczywiście włosy koloryzowałam sama. Oczywiście farbami z dolnej półki cenowej. Nie mogąc patrzeć na dramat, jaki rozgrywa się na mojej głowie kolejny zabieg powtórzyłam dwa tygodnie później, co wcale nie poprawiło ani stanu moich włosów ani wyglądu. Musiałam podjąć się najdrastyczniejszych środków… i pozbyć się siana, które pozostało mi na głowie.
W jednym z ostatnich wpisów spominałam o tym, że dopiero mając 30 lat zaczynamy być świadome swojego piękna i trochę rozważniej serwujemy sobie zabiegi upiększające. Młodość to czas testów. Wtedy trzeba spróbować trwałej ondulacji, choć wszyscy dookoła odradzają. trzeba nakładać makijaż, taki by nikt nie przeoczył, że go mamy. Wchodzimy w dorosłość i poraża nas ogrom możliwości i dostępność wszystkiego, co jeszcze w gimnazjum było zakazane. Takie właśnie testy sprawiły, że musiałam całkowicie zmienić fryzurę.
Mówi się, że jak trwoga to do Boga. Jak katastrofa to do fryzjera, bo wcześniej wydaje nam się, że poradzimy sobie same. Tak było w moim przypadku. Wszelkie kombinacje wykonywałam sama w domu, a kiedy uznałam, że nie ma już ratunku, dopiero udałam się do eksperta, który nie mógł wyjść z podziwu w jakich ilościach wypadają mi włosy.
Lubiłam siebie w krótkich włosach, zwłaszcza kiedy były ułożone. Krótka fryzura wymaga większej mobilizacji. Krótkie włosy, skracane co dwa miesiące, cały czas są młodymi, niezniszczonymi włosami. Prezentują się znacznie lepiej niż długie. Wypadanie włosów być może ustało, a może być też tak, że krótkie włosy już tak bardzo nie rzucały się w oczy. Niemniej, po 4-5 miesiącach miałam odzyskany naturalny kolor, a włosy znów zaczęly się prezentować niezle.
Krótka fryzura towarzyszyła mi przez 2, może 3 lata. Włosy były zdrowe, a ja zatęskniłam, za fryzurami do ramion. Nie muszę chyba wspominać, że okres zapuszczania był koszmarny. Kolejne dwa lata męczyłam się, by móc powiedzieć, że mam długie włosy, choć tak naprawdę nie są długie. Dają się po prostu upiąć w wygodnego koka na czubku głowy.
Jestem starsza, mądrzejsza, bardziej świadoma, dojrzalsza. Wiem, co szkodzi mojemu organizmowi, wiem, co może sprawić, że moje ciało będzie prezentowało się dobrze lub źle. Teraz doceniam swoje włosy i szanuję je. Kiedyś mówiłam, że to tylko włosy, które można ściąć. Dziś wiem, że to lata zapisane na mojej głowie. A zapisuje się na niej wszystko. Dieta, złe nawyki, nałogi, warunki atmosferyczne. Jeśli latem nie chowam głowy przed słońcem, a zimą przed mrozem moje włosy to odczuwają. Postanowiłam o nie zadbać.
Biotyna na włosy
Biotyna zawiera cząsteczki siarki, które chronią naszą skórę i włosy. Docierając do odpowiednich komórek dostarcza organizmowi ten cenny dla nas pierwiastek. Uczestniczy również w syntezie cukrów, białek i kwasów tłuszczowych, co z kolei wpływa na odpowiednią funkcjonalność skóry, włosów i paznokci. W związku z tym suplementy zawierające w swoim składzie biotynę zalecane są głównie (choć nie tylko) osobom z problemami ze słabymi, wypadającymi włosami. Mogą być również stosowane przez osoby z łamliwymi, słabymi paznokciami oraz łuszczącą się skórze. Biotyna jest także pomocna w leczeniu trądziku młodzieńczego, ponieważ zapobiega łojotokowi oraz wzmożonej aktywności gruczołów łojowych.
Biotyna w tabletkach + krzem
Suplement diety marki Noble Heath kosztuje zaledwie 29,99 zł. Opakowanie zapewnia miesięczną kurację, choć mnie udało się trafić na promocyjne opakowanie zawierające 40 tabletek. Jak każdy suplement, Biotynę należy przyjmować w godzinach porannych, najlepiej w okolicach posiłku, popijając szklanką wody. Dzienna dawka to jedna tabletka.
Biotyna kompleksowo dba o moje włosy. Wzmacnia je, nadaje im blasku, sprawia, że są zdrowsze i choć wypadanie włosów jest naturalnym procesem, zaobserwowałam, że tracę ich znacznie mniej niż przed kuracją z biotyną.
Oczywiście, dbam o włosy również na zewnątrz. Nie zapewniam im już takich atrakcji jak wiele lat temu. Korzystam z zabiegów na włosy, o których na pewno Wam kiedyś opowiem, ale stosując Biortynę na włosy + Krzem jestem spokojniejsza, bo wiem, że dostarczam swoim włosom odpowiednią dzienną dawkę witamin i minerałów, zaskakajając ich zapotrzebowanie, dzięki czemu nie dają mi już do zrozumienia, że czegoś im brakuje.
Szczerze mówiąc nie lubię łykać tabletek. Nie umiem być z nimi systematyczna. Ale ostatnio strasznie mi wypadają włosy i chyba trzeba by coś kupić z ten problem.
Oj nie wszystkie tak mamy. Nie farbowałam sobie włosów sama, nigdy. Na profesjonalne farbowanie włosów, choć przeważnie były to tylko refleksy, chodziłam do profesjonalisty od 16 roku życia. Nie malowałam się nigdy mocno, bo nie było mi to do szczęścia potrzebne. Chyba dopiero na studiach zaczęłam tworzyć smokey i czerwoną szminkę, choć oczywiście nie razem 😀 od dziecka miałam duża świadomość urodowo- kosmetyczną dzięki mamie i starszej siostrze. Także wszelakie bunty i eksperymenty z włosami były mi zbędne 🙂 🙂 😀 a biotynę zażywam od czasu do czasu, profilaktycznie 🙂
Z biotynowych suplementów stosowałam jedynie Biotebal – spisał się świetnie! Od zewnętrz z kolei na skórę głowy dawałam biotynową odżywkę Schwarzkopf – wspomogła produkcję baby hair i wzmocniła cebulki 🙂
z przyjemnością sprawdzę na sobie odżywkę, o której wspominasz 🙂 dzięki.